Ratownictwo medyczne

Karetka na żądanie

13 kwietnia 2015

Społeczeństwo dzieli się na dwie grupy ludzi. Pierwsza grupa dzwoni na 112 co najmniej kilka razy w roku. Są stałymi klientami, których dane widnieją w systemie (to jedyny plus, nie trzeba ich ponownie wpisywać). Dzwonią w sytuacjach takich jak ból brzucha od trzech dni, ból nogi, ból głowy, złe samopoczucie, a nawet kac. Są wśród nich profesjonaliści, którzy podają swoje parametry w czasie rozmowy z dyspozytorem, np. ciśnienie 160/90! Druga grupa to Ci, którzy w ogóle nie dzwonią. Potrafią iść do lekarza rodzinnego (POZ), wsiąść do własnego samochodu albo wydać 3 zł na bilet autobusowy i przyjechać do szpitala. Jeśli dzwonią, to w sytuacji krytycznej, kiedy ich stan jest nagły i wymaga interwencji ZRM. Każda grupa dzieli się na odpowiednie podgrupy i można by analizować każdą z nich, ale nie o tym chciałbym dziś pisać.

Istnieje grupa szczególnej troski, prawdziwi arcymistrzowie. W rankingu nikt nie jest w stanie ich pokonać.

Treść zgłoszenia od dyspozytora zawsze dostarcza adrenaliny przed wyjazdem. Zespół przygotowuje się na najgorszy scenariusz. Przed oczami medycyna pola walki, krew, amputacje (jeszcze nie było dekapitacji), urazy. Kod pierwszy – jazda na sygnale jest obowiązkowa, gaz wciśnięty do deski.

Na miejscu zdarzenia czeka już nawigator, w białym fartuchu z rzucającą się w oczy naszywką (Pierwsza pomoc / Ratownik). Na ustach nawigatora rysuje się podejrzany uśmiech. Cóż, po prostu cieszy się, że tak szybko dotarliśmy. Prowadzi przez labirynt do pomieszczenia medycznego, w którym znajduje się ofiara. Trzeba zwrócić uwagę, że po drodze mijamy kilku innych specjalistów od pierwszej pomocy. Wchodzimy. Rozczarowanie.

– Co się stało?

– Przewróciłem się i mnie boli.

Po jednym pytaniu i odpowiedzi można wypełnić kartę medycznych czynności ratunkowych.

Ważniejszy jest opis miejsca, w którym znajduje się poszkodowany. Pomieszczenie medyczne na światowym poziomie. Elegancka kozetka. Kącik z umywalką, środkiem do odkażania rąk i mydełkiem. Na ścianie trzy duże szafki z materiałami opatrunkowymi, wzorowo oznakowane. Do tego AED, naładowane, gotowe do działania (którego w przypadku NZK z pewnością nikt by nie użył) i najlepsze – szyny Kramera we wszystkich możliwych rozmiarach. Wiszą na specjalnym uchwycie, w centrum szkoleniowym w Katowicach nawet takiego nie mają. Wszystko jest perfekcyjne, przecież to bogata firma.

Co można zrobić. Szyna, bandaż i transport do szpitala na prześwietlenie. W czasie drogi leczenie bólu jest niepotrzebne. Dobrze działają zdjęcia typu selfie, rozmowy z rodziną i znajomymi.  – “Nie uwierzysz! Jadę do szpitala. KARETKĄ!”. Działania ZRM od momentu przyjęcia zgłoszenia do przekazania w SOR to około godzina.

To tylko przykład. Jest ich znacznie więcej. Nie trzeba być wielkim uczonym, żeby przyłożyć do nogi szynę i owinąć bandażem, szczególnie, kiedy jest się po kursie pierwszej pomocy/KPP. Następnie wsiąść do taksówki (takiej prawdziwej) i pojechać do szpitala. Dyspozytorzy medyczni wysyłają karetkę pogotowia na każde żądanie, a ratownicy medyczni nikomu nie odmawiają pomocy.

Na całe 360 000 tys. mieszkańców przypada 16 karetek pogotowia. Dyspozytorzy niech dalej wysyłają zespoły do “ciężkich przypadków”. Niech udusi się kolejne dziecko, bo “nie było karetki”.

Zobacz także

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź